Kolejny rok za mną. Rok trudny, pełen zmian, ale satysfakcjonujący, bo jest nadzieja, że będzie już tylko lepiej (i nie twierdzę, że gorzej być nie może, bo nie chce kusić losu;))
Widząc ten obrazek dobre 2 lata temu pomyślałam sobie, że większość ludzi właśnie tak robi z postanowieniami noworocznymi – odkłada je na kolejny rok… i postanowiłam… nic nie postanawiać |
A jak z Waszymi postanowieniami? Robicie, już macie swoją listę, nie robicie postanowień, a jeśli robicie to czy udało się Wam coś z tej listy odhaczyć kiedyś?
Od dawna twierdzę, że Sylwestra nie obchodzę, nie wyczekuje 31.12 z niecierpliwością, nie stoję z szampanem o 23:59 by świętować wieczór bardziej niż wieczór codziennie, nie wyczekuje na fajerwerki o północy… i nie spisuje sobie postanowień “na Nowy Rok”
Nie robi mi różnicy czy jest 31.12 czy już 01.01 – nie staje się przecież w ciągu kilku chwil nic wielkiego, oprócz tego, że czas się zmienia, a właściwie to my nieustannie ewoluujemy.
Z tymi postanowieniami noworocznymi jest tak, że się coś się zakłada, ma się wielki zapał, a potem (zwykle w okolicach 15 stycznia) widzę na FB i słyszę od znajomych, że nie podołali swoim przyrzeczeniom – znów jedzą słodycze, znów nie poszli na siłownie, czy wypalili papierosa…
Staram się nie przyrzekać sobie ani innym zbyt wielu rzeczy czy dokonywać ogromnych zmian, bo nastał Nowy Rok.
Ten czas jest dla mnie czasem refleksji, wyzerowania liczników, sprawdzenia tego co się u mnie zmieniło, czy podążam ścieżką, którą sobie wyznaczyłam, co się spełniło, a co bym chciała żeby nastało.
W przełomowym momencie mojego życia moja przyjaciółka poradziła mi, żebym wypisała sobie kim chciałabym być i jaka chciałabym być do końca roku – miałam w trakcie roku sprawdzać w którym jestem miejscu tych punktów wypisanych przeze mnie.
Nie wierzę w nagłą przemianę ani w zmuszanie się do robienia czegoś wbrew sobie. Jestem zwolenniczką małych kroczków i robienia tego, co się lubi (w miarę rozsądku oczywiście), wprowadzania minimalnych zmian, które sami wewnętrznie akceptujemy i je chcemy.
Związane jest to z prostą zasadą działania nas samych – jeśli sromotnie odczujemy porażkę, bo nie uda się nam to, co postanowiliśmy, to trudniej nam się będzie później do tych zmian zabrać. Z drugiej strony sukces (choćby w minimalnej materii) sprawia, ze mamy dodatkową energię do działania.
Zamiast postanawiać, że od Nowego Roku nie będę palił, lepiej wg mnie zaplanować sobie małymi kroczkami ograniczenie palenia albo postanowienie o lepsze dbanie o zdrowie. Łatwiej jest nam ograniczyć nawet w minimalnym stopniu coś, co lubimy, bo jest to realne, a my po pierwszym sukcesie będziemy bardziej chętni do polepszania swoich wyników.
Dlatego też jak co roku nie mam żadnych postanowień noworocznych i jest mi z tym bardzo dobrze. Moją przemianę by stać się lepszym człowiekiem uskuteczniam każdego dnia, a nie tylko z powiewem Nowego Roku Ale jak i w roku ubiegłym wypisze sobie któregoś dnia co chcę przez ten rok osiągnąć, co w sobie poprawić i kim się stać i będę dążyć do tego we własnym tempie
A przede wszystkim… kochaj siebie przez cały rok!
I pasuje mi tu idealnie cytat z Lwa Tołstoja “Prawdziwe życie toczy się w rytmie maleńkich zmian” i to tłumaczy wszystko, co wyżej napisałam
Kontent oraz zdjęcia pozyskane z archwialnej wersji strony – Pracownia Przyjemności.
Autorem i właścielem tekstów jest poprzedni właściciel strony.
Standardowo podrzucam ciekawą lekturę. No i czekam na opinie
Dzięki Tobie moje życie staje się lepsze.