Chyba nie ma osoby, która nie potrzebowałaby od czasu do czasu relaksu. Ba, niektórzy relaksu potrzebują niemal cały czas, bo żyją w ciągłym stresie.
Bez względu na to gdzie pracujemy i co robimy dla prawidłowego funkcjonowania potrzebujemy odpoczynku. Jak już pisałam, od jakiegoś czasu na potęgę testuje maski i peelingi do twarzy, więc gdy zobaczyłam, że marka Eisenberg, która nigdy mnie nie zawiodła ma w ofercie maskę relaksującą, wiedziałam, że chciałabym ją przetestować.
Maska relaksująca Eisenberg – Relaxing Creamy Mask z linii Pure White
To nowość wprowadzona w 2014 roku do oferty tej marki. Oprócz tego, że ja nazwa wskazuje ma relaksować, jej podstawowym zadaniem jest piękne rozświetlenie cery oraz ma przeciwdziałać powstawaniu brązowych plam na skórze. O te plamy u mnie łatwo i mam twarz pełną piegów.
Efektowna maseczka z wielu składników aktywnych – czego możesz spodziewać się po niej?
Maseczka zawiera wiele składników aktywnych: olej z dzikiej róży i bisabolol, mają niwelować napięcie na twarzy skumulowane po wielu ruchach mimicznych, witamina E działa przeciwstarzeniowo, a witamina C oraz wyciąg ze stokrotki pospolitej ujednolicają koloryt naszej skóry i niwelują przebarwienia. Dodatkowo bisabolol łagodzi zaczerwienienia skóry, chroni przed powstaniem podrażnień, łagodzi, a olej z dzikiej róży ma działanie nawilżające i zmiękczające.
Cena: 359/75ml
Maseczka relaksująca – jak stosować?
Najlepiej 1-2 razy w tygodniu na umytą twarz posmarować grubą warstwę maseczki i pozostawić na 15-20 min. Po tym czasie albo ją wmasować albo zmyć woda i nałożyć odpowiedni krem.
Jak wpłynęło na mnie działanie maseczka relaksująca Eisenberg Paris
Już samo pierwsze zetknięcie z maseczka relaksująca powoduje rozluźnienie w kilku aspektach – po pierwsze mamy rozluźnienie portfela, bo maseczka kosztuje niemało. Ale Eisenberg to marka luksusowa, a luksus kosztuje, więc o cenie dyskusji nie będzie.
Drugie rozluźnienie przychodzi w chwili rozpakowywania. Cudowny szelest zdejmowanej naklejki z inicjałami JE i folii, a potem wyjmowanie maseczki z kartonika. Sam wygląd białej tubki daje ukojenie dla zmysłów, dalej jest jeszcze lepiej. Odkręcając srebrną zakrętkę od tubki czujemy zapach cytrusowo-kremowy. Już on niesamowicie relaksuje, jak w przypadku zabiegów aromaterapii. Wystarczy sekunda, a ja odpływam, robię się luźniejsza, spokojniejsza.
Kontent oraz zdjęcia pozyskane z archwialnej wersji strony – Pracownia Przyjemności.
Autorem i właścielem tekstów jest poprzedni właściciel strony.
Tekst z serii ciekawych więc polecam kliknąć w link